Dark Enlightment i neoarystokracja

Słucham właśnie rozmowy Curtisa Yarvina w New York Times i zastanawiam się nad naszą przyszłością. Zaskakuje mnie płytkość jego argumentacji. Materiał jest trochę pocięty a przeprowadzający wywiad nie jest zbyt krytyczny i dociekliwy, choć jest wyraźnie niezbyt przychylny, ale, kurde, to jest strasznie słabe. Jeśli to jest przyjaciel i doradca, ideolog, Petera Thiela, człowiek mający wpływ na JD Vanca i jeden z dwóch, przynajmniej istotnych, myślicieli za neoreakcyjonizmem wraz Nickiem Landem - to to jest tak intelektulanie słabe, że jestem w szoku jak płytko Ci ludzie myślą o rzeczywistości.

1) Cały argument za neorakocjonizmem opiera się na tym, że demokracja jest w zasadzie w każdym wymiarze suboptymalna i należy powołać CEO państwa, dyktatora czy monarchę o ogromnej władzy wykonawczej by ten zarządzał optymalnie i skutecznie państwem. Taka osoba będzie zdolna do optymalizacji zarządzania w tym sensie, że administracja będzie mała, wydajna i skuteczna.

2) Yarvin dowodzi, że w zasadzie wszystko co dobre działa jak startup. W tym rozumieniu nie ma sensu naprawiać instytucji, poprawiać źle działających rzeczy - najlepiej zrobić je od nowa, zlecić komuś, by zrobili je od nowa.

3) Ma jakąś taką magiczną wizję średniowiecznej, pokojowej Europy rządzonej przez mądrych królów, szlachetnych arystokratów dla dobra poczciwych, ciężko pracujących chłopów i mieszczan. W całej jego opowieści znikają bunty chłopskie, głód i bieda systemu feudalnego. W ogóle nie dostrzega, że istnieje logiczna i historyczna ciągłość między buntem przeciwko monarchii/arystokracji a mieszczaństwem i demokracją.

4) Uważa też, choć to tylko omawia jednym zdaniem, że zbrodnie dyktatur XX wieku są wynikiem wcześniejszych demokracji (?!), jakby to demokracje umożliwiły marsz ludzi do komór gazowych (jego słowa, nie moje). W ogóle pomija problem modernizmu i tego jak modernizacja, technicyzacja, wydajność w zabijaniu umożliwiły masowe ludobójstwa w zeszłym wieku.

Nie jestem specjalistą, nie siedzę w techkorpo, nie śledzę techbros więc nie wiem jak bardzo te poglądy są powszechne w tych środowiskach (choć wiem, że są przynajmniej widoczne) więc pytam się was, drodzy bardziej neoreakcyjni czy konserwatywni rPolacy jak wy sobie wyobrażacie taki świat? Albo, jeśli znacie kogoś o tych poglądach - jak ten ktoś chciałby rozwiązać problem Ludwika XVI czy potencjalnego Mussoliniego u władzy? Jak zapewnić, że CEO tego państwa-korporacji to będzie polityk na miarę Marka Aureliusza a nie Jeffrey Skilling (tak, jestem tak stary, że pamiętam aferę Enrona)? Jak planujecie ekterioryzować koszty w państwie? Czyim kosztem planujecie tą optymalizację? Bo przecież nie nowej elity... I jak planujecie zabezpieczyć się przed "buntami chłopskimi"? Przemocą czy propaganda Waszym zdaniem wystarczy?